malarstwo Zimmerman

Martynowski - krytyk architektury

Artykuł w Gazecie wyborczej - Marszałkowska 34

Fragment artykułu stanowiący cytat z F. K. Martynowskiego i przedstawiający jego poglądy.

Pańszczyzna nie talent

Budynek zaprojektowany przez Artura Spitzbartha powstał przed 1892 r. i u schyłku XIX wieku należał do Jana Rejdta. Miał trzy piętra i oficyny wokół podwórka. Eklektyczną fasadę kamienicy ożywioną renesansowymi i barokowymi obramieniami okien fatalnie oceniał ówczesny krytyk architektury Franciszek Ksawery Martynowski. Zarzucał on architektowi brak studiów estetycznych i nieznajomość kompozycji artystycznej. „Jakieś lenistwo ducha, ospałość powiedzmy nawet pańszczyźniane traktowanie przedmiotu - pisał. - Przypuszczam, że pan Spitzbarth po przyjrzeniu się uważniej swemu dziełu nie zaliczy go do wyjątków i kwiatów na warszawskiej pustyni architektonicznej. Jestem pewien, że tak będzie, bo w każdym człowieku istnieje spory zasób samokrytycyzmu wychodzący poza granice miłości własnej, który zawsze bywa drogowskazem twórczości i hamulcem w jej rozpędach. Dzięki owemu przymiotowi pan Spitzbarth niezawodnie razem z nami powie o sobie, że bardzo niefortunnie wywiązał się z zadania. Na ściany z dziurami rzucając garść motywów zdobniczych, nie zdołał ich dobrać do siebie. Wziął, co mu wpadło pod rękę ze skarbnicy dziejów sztuki. I z tej zdobyczy ulepił fasadę bez troski o konsekwencje stylów. Ani rococa, ani renesansu” - oceniał krytyk.

Martynowski dokładnie analizował wystrój architektoniczny fasad. W gruncie rzeczy w ocenie budynku nic więcej krytyka nie interesowało. Przytoczmy jeszcze fragment tej miażdżącej oceny: „Zręczne supraporty drugiego piętra i dwa parapety pierwszego z figurami mają tu charakter więcej rococowy, gdy reszta motywów i profilów albo niezdecydowana, albo źle użyta. Motyw ornamentów pilastrowych trzeciego piętra, gzyms główny pod żadnym względem nie licuje z powyższymi zjawiskami. Kopułka nie ma oprawy architektonicznej, wychodzi z dala jako dekoracja, a nie organicznie rozwiązana całość” - czytamy. W konkluzji Martynowski przyznał jednak, że w dziele Spitzbartha mimo wszystko można dostrzec jakieś usiłowania estetyczne. Dziś prawdopodobnie inaczej ocenilibyśmy architekturę budynku. Nie wyrastała ona ponad przeciętność, ale była typowym przykładem architektury mieszkalnej końca XIX wieku w Warszawie.



dalsza część artykułu pod adresem internetowym: miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34880,4656736.html

Powrót do strony o F. K. Martynowskim >>>